Rzadko odchodzimy dlatego, że partner jest nam obojętny. Najczęściej odchodzimy – zwłaszcza jeśli nie zdarza się to po raz pierwszy – ponieważ straciliśmy nadzieję i zapał. Ponieważ nie wiemy, jak przerzucić piłkę nad siatką i rozwiązać węzeł nie do zniesienia. Niezliczone razy przeżyliśmy i przecierpieliśmy z partnerem bolesne i raniące chwile bez widoków na zmianę. Gdy się rozstajemy, sądzimy, że dystans to jedyne wyjście i ratunek przed ranami lub przytłoczeniem.
Po rozstaniu znów możemy oddychać. Wraca spokój, zły cykl zostaje przerwany. Ustępuje ból. Z ulgą, jak rozbitek na wzburzonym morzu, docieramy na wyspę i znów czujemy ziemię pod stopami. Ale potem, gdy już trochę odsapniemy, a rany się zabliźnią, rozglądamy się wokół. Jeśli jesteśmy szczerzy, musimy stwierdzić, że tkwimy na wyspie. Czasami osiadamy na mieliźnie z potajemnym kochankiem, dla którego się uratowaliśmy. Czasami ratuje nas szybko nowa miłość, którą poznajemy na wyspie. Ale zawsze, gdy chcemy znaleźć drogę na stały ląd do dzieci, rodziny, dawnych przyjaciół i do naszej codzienności, rozpościera się przed nami nieskończony ocean wzorców i przyzwyczajeń, który musimy pokonać.
Eva-Maria Zurhorst
Leave a Reply